TMNT - 2008-03-21 08:33:58

„TMNT”, w Europie zatytułowana po prostu „Teenage Mutant Ninja Turtles”, jest grą wideo opartą oczywiście na kultowym dla wielu serialu animowanym i komiksach o przygodach czterech zmutowanych żółwi (ninja, jakżeby inaczej), ich mentora, szczurowatego Splintera, reporterki April i szerzących chaos w Nowym Jorku hordach złowrogiego Shreddera. Płynąc na fali najnowszego filmu kinowego o żółwiowych mutantach-wojownikach, tytuł ten próbuje sięgnąć do Waszych portfeli i sprzedać się w jak największym nakładzie. Czy na to zasługuje? Odpowiedź poniżej.







Trzeba przyznać, że gra na pierwszy rzut oka wygląda nieźle. Otoczenie prezentuje się naprawdę w porządku, zaś prędkość animacji nie spada poniżej przyzwoitego poziomu. Za to duży plus. Cieszy też użycie fachowych sampli z głosami aktorów, jak również porządna ścieżka dźwiękowa umilająca zabawę. Na tym jednak dobre strony oprawy się kończą, gdyż po głębszym przyjrzeniu się grze szybko zaczynamy dostrzegać prostotę obiektów, niedociągnięcia i błędy. Nawet historia znana z filmu jest przedstawiona w taki sposób, że czasami trudno się zorientować, o co właściwie chodzi, jeśli się go nie oglądało.

Założenia gry są trochę inne niż w wersjach przeznaczonych na duże systemy (od PS2 przez X360 aż po PC). Sekcje platformowe zostały tu znacznie zmodyfikowane, a właściwie zredukowane i uproszczone. Na PSP aby przemieszczać się nad ulicami miasta ninjowskimi sposobami (a więc po dachach, latarniach, rurkach, kablach, balkonach i tym podobnych), trzeba po prostu w odpowiednim momencie wciskać żądany przycisk. W efekcie tego kierowany przez gracza żółw będzie wybijał się w powietrze, robił salta, chwytał przedmiotów i ogólnie starał się nie spaść na ziemię i dostać jak najdalej. Prawie jak Spider-Man. Te sekwencje są całkiem efektowne, jednak bardzo szybko się nudzą oraz nie są pozbawione błędów. No i całkiem odciągają uwagę od wszelkich elementów, jakie można zebrać grając (jak choćby litery T, M, N i T).








Nasza czwórka żółwi doskonale znana jest ze swojej wojowniczej natury, a więc i umiejętności radzenia sobie z przeciwnikami przy pomocy własnych kończyn i broni białej. Jak na ironię, w każdym etapie walka trafia się tylko kilkakrotnie, a do tego jest tak niefortunnie rozwiązana, że zabawy może szybko się odechcieć. Klepanie jednego przycisku w celu wykonywania prostych ataków, które w dodatku okazują się skuteczne nawet na bossów to na pewno nie to, czego oczekujemy od dobrego systemu walki. A taki właśnie powinien się znaleźć w grze o tej tematyce. Zabawa (o ile można to nazwać zabawą) zaczyna nużyć już po zadaniu kilku ciosów. Cóż więc z tego, że na swojej drodze napotkamy kilku większych i nieco więcej pomniejszych filmowych przeciwników, jeśli droga do zwycięstwa zawsze ma wyglądać tak samo?

www.truebelivers.pun.pl www.amuzpoznan2010.pun.pl www.smoczahorda.pun.pl www.arkadia.pun.pl www.maxi-bit.pun.pl